Katarzyna Miller, Monika Pawluczuk, „Być kobietą i nie
zwariować”, Warszawa
O
czym jest ta książka?
Jest to zapis rozmów z przeprowadzonych terapii z
kobietami, książka składa się z 6 rozdziałów, które są odzwierciedleniem kolejnych
dni terapii. Kompilacja tego, co się zdarzyło naprawdę i tego, co jest wymyślone,
przekoloryzowane lub rozbudowane na potrzeby książki. Kobiety występujące w
książce nie istnieją, natomiast głównym celem tego poradnika (nie do końca
zgadzam się z takim zakwalifikowaniem), było opisanie stylu pracy terapeutki
Pani Katarzyny Miller.
Moje
wrażenia:
Książka jest ciekawa, aczkolwiek nie zgadzam się z
wszystkimi przedstawionymi w niej tezami. Autorki skupiają się na problemie
nadmiernego zaangażowania większości kobiet w sprawy innych, co dzieje się
kosztem ich czasu i energii. Faktycznie trudno się nie zgodzić z faktem, że
kobiety często biorą sobie zbyt wiele obowiązków na głowę, niejednokrotnie
jednak są do tego zmuszone przez życie. Dodatkowo nie sądzę, aby rozwiązaniem
kobiecych problemów było jedynie skupienie na swoich potrzebach, ponieważ każdy
jest inny i co innego przynosi dla takiej osoby satysfakcję. Niektóre porady są
moim zdaniem nadmiernie przerysowane, tak samo jak sytuacje przedstawione na stronach
książki. W wielu miejscach dialogi zamieniają się niemal w monologi, co z jednej
strony jest nieco irytujące, z drugiej strony zapewne był to zabieg celowy, a jego
zastosowanie miało ułatwić właściwy odbiór treści dla części Czytelniczek.
Książka momentami jest bardzo zabawna, porusza również
kwestię relacji damsko-męskich, co w wielu związkach jest obszarem dosyć
zaniedbanym z bardzo różnych powodów. Może stanowić pewien punkt wyjścia do
pracy nad sobą, szczególnie jeśli czyta się ją uważnie i wnikliwie, zagłębiając
się w interesujące nas kwestie. Na pewno dla niektórych kobiet może być
niewygodna w odbiorze, a przedstawiane tam treści nieco kontrowersyjne, jest
też napisana w dosyć specyficzny sposób, który może, ale nie musi przypaść do
gustu.
Podsumowanie:
Zdecydowanie mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej
książki.
Zakończenie mnie rozczarowało, jakby zabrakło kropki
nad „i”. Myślę, że książka częściowo jest też skierowana do mężczyzn, aby
lepiej rozumieli płeć piękną, mogą jednak po przeczytaniu nabrać fałszywych
przekonań odnośnie kobiecej codzienności. W dodatku dużo jest tutaj
stereotypów, z którymi Autorki teoretycznie się rozprawiają, ale czy na pewno? Można
też odnieść mylne wrażenie, że niemal każda kobieta ma problem ze swoim
wewnętrznym dzieckiem, a przez to nie potrafi być dla siebie dobra. Czy
rzeczywiście tak jest?
Moja ocena 5,5/10
Papierowy Przyjaciel
Komentarze
Prześlij komentarz