Źródło grafiki |
Rowan Coleman, „Szczęśliwy dom
złamanych serc”, przełożyła Alicja Skarbińska- Zielińska, Warszawa 2011
Główną bohaterką książki jest Ellen
Wood, młoda wdowa i jej syn Charlie.
Ellen po tragicznej śmierci męża
zostaje nie tylko z pustką z sercu, ale również
z długami. Nie chce opuścić pięknego domu i decyduje się na wynajęcie
pokoi. W ten sposób w jej życiu pojawia się młoda kobieta Sabine, dziennikarz Matt
oraz ekscentryczna pisarka Allegra. Ellen oprócz wynajmowania pokoi ma dodatkowe
zajęcie – zostaje asystentką swojej lokatorki. Pomaga swojej ulubionej pisarce
w tworzeniu najnowszej powieści, dzięki czemu odkrywa nowe talenty, z których
wcześniej nie zdawała sobie sprawy.
Potrzebowałam na podróż czegoś lekkiego
i nieskomplikowanego. Początkowo myślałam, że to banalna historia jakich już
mnóstwo powstało. Niektóre słabsze fragmenty powodowały, że już miałam odłożyć
książkę i do niej nie wrócić. Jednakże Autorka stanęła na wysokości zadania i
ciekawie skonstruowała fabułę. Co prawda niektórych zdarzeń możemy się
spodziewać, ale inne są zupełnie zaskakujące.
Bardzo ciekawie jest pokazany portret
psychologiczny głównej bohaterki, która jest nieco uzależniona od swojego męża.
Ukazano również przemianę Ellen, co jest – po pierwsze budujące, a po drugie dobrze
wpływa na cały wizerunek książki.
Podoba mi się styl, w jakim powieść
została napisana. Każda postać (oprócz Sabine, która jednak zaskakuje nas na
samym końcu) jest wyrazista, interesująca, ale również popełnia błędy. Dzięki
temu jest, moim zdaniem, bliższa Czytelnikowi.
Moje
wnioski:
Mimo że to powieść, a nie jakiś
poradnik stwierdziłam, że fajnie wyciągnąć jakieś wnioski z lektury:
Nie będę zbyt odkrywcza, ale miłość nie
zawsze jest tym, czym nam się wydaje. Czasami pod pozorami miłości i wielkiego
uczucia kryje się toksyczna relacja, uzależnienie i chęć ograniczenia drugiej
osoby. Często zainteresowana/zainteresowany zupełnie tego nie dostrzega, mimo
iż otoczenie trąbi o tym na prawo i lewo.
Każdy ma prawo, możliwości i potrzebne
zasoby do tego, by zmienić swoje życie. Zamykanie się na nowości i tkwienie w
utartych schematach to najprostsza droga do tego, by stać się smutnym i
nieszczęśliwym. Czasami konieczna jest drobna stymulacja ze strony przyjaciół,
rodziny lub innych bliskich osób, a czasami potrzeba zmiany wychodzi od nas i
bliscy są temu przeciwni. Czasem jednak warto podjąć ryzyko i pójść za głosem
serca.
Każdy ma do czegoś talent, tylko często
nie zdaje sobie z tego sprawy. Także nie ustawajcie w poszukiwaniach, a jak już
odkryjecie, co lubicie robić, doskonalcie się tak często, jak to tylko możliwe
(nie chcę pisać każdego dnia, bo niestety z własnego doświadczenia wiem, że nie
zawsze jest to możliwe w takim stopniu i natężeniu jakbyśmy chcieli). Krok po
kroku i dojdziecie tam, gdzie Wam się marzy J
Komentarze
Prześlij komentarz