MINIMALIZM
PO POLSKU, CZYLI JAK UCZYNIĆ ŻYCIE PROSTSZYM, ANNA MULARCZYK-MEYER, WOŁOWIEC
2014,
Minimalizm
zrobił się ostatnio modny m. in. z
powodu różnych blogów, ale nie tylko. Ludzie są zmęczeni dużą ilością rzeczy i
chaosem jaki wywołują. Dostrzegają brak czasu dla rodziny, z powodu ciągłego
pobytu w pracy, żeby zarobić na wszystkie „POTRZEBNE” rzeczy. I taka refleksja
– czy naprawdę wszystkie przedmioty, które mamy w domu są nam potrzebne albo
chociaż ładne?
Autorka
próbuje w książce przedstawić swój umiarkowany pogląd na minimalizm. Nie
narzuca żadnych rozwiązań, raczej snuje historię, wplatając fragmenty swojego
życia. Książka jest lekko filozoficzna. Nie skupia się jedynie na materialnej
stronie minimalizmu, ale wnika głębiej. Autorka zadaje pytania, na które możemy
sami sobie odpowiedzieć.
Anna
Mularczyk- Meyer proponuje bardzo ciekawą metodę na wyeliminowanie zbędnych
zakupów - mianowicie powinniśmy sobie
przeliczyć ile godzin musimy pracować na daną rzecz. Jeśli stwierdzimy, że nie
jest ona warta naszego czasu i ciężko zarobionych pieniędzy – prawdopodobnie
zrezygnujemy z zakupu. Autorka proponuje jeszcze inne metody, które faktycznie
mogą okazać się skuteczne.
Przestrzega
nas również przed wpadnięciem w pułapkę minimalizmu – nie chodzi o to, by mieć
50, 100 czy 200 rzeczy. By żyć jak pustelnik. Minimalizm pokazuje nam jak
cieszyć się prostymi przyjemnościami i jak skupić się na tym, co ważne –
rodzinie, zdrowiu, pasjach, przyjaciołach. Daje alternatywę od konsumpcyjnego
szaleństwa.
Autorka
stara się przekazać również, że minimalizm daje wolność. Brak kredytu lub mały
kredyt jest lepszym rozwiązaniem niż zadłużenie w wysokości pół miliona.
Ostatnio oglądając wiadomości usłyszałam wypowiedź kobiety, która brała kredyt
na dom we frankach. I już pomijam całe zamieszanie wokół waluty, kobieta podała
konkretną kwotę kredytu – 600 tysięcy złotych (w przeliczeniu). Zaszokowała
mnie – kto bierze tak ogromny kredyt? Za 600 tysięcy można mieć małą willę a
nie dom. Ludzie w ogóle nie myślą perspektywicznie. Wszystko chcą mieć tu i
teraz.
Uważam,
że dobrze jest mierzyć siły na zamiary w każdej dziedzinie życia. Warto mieć
marzenia i do nich dążyć, ale realizacja marzeń dzięki zaciąganiu kredytów,
których potem nie możemy spłacić nie jest najmądrzejszym pomysłem.
Przeciwnicy
minimalizmu mówią: życie jest krótkie, trzeba korzystać z niego, póki się da.
Ale czy korzystać z życia znaczy kupować i wydawać pieniądze na nowe gadżety?
Czy zamiast kupna nowego telewizora nie lepiej zabrać rodzinę na wycieczkę?
Jakiś czas temu czytałam w „Polityce” artykuł o ludziach, którzy nie są zamożni
i korzystają z pomocy opieki społecznej, ale jak wynika z wywiadów
środowiskowych ogromny procent tych rodzin ma w domu telewizor, często z dużą
ilością kanałów. Być może to najtańsza? rozrywka na jaką ich stać. Być może to
ich okno na świat. Ale czy ich bieda CZĘŚCIOWO nie bierze się właśnie stąd?
Zamiast dążyć do poprawy jakości swojego życia „podziwiają” kolejne seriale. Zamiast
planować wspólne chwile – seriale. Zamiast rozmowy – seriale. Zamiast spacerów
– seriale.
Wy
też znacie takie rodziny…
Minimalizm
nie jest lekiem na całe zło współczesnego świata i na nierównomierny podział
dóbr. Jednakże może przyczynić się do zmiany mentalności. A mentalność Polaków
jest w trakcie przeobrażania się – większość nie otrząsnęła się jeszcze z
komunizmu, a nowe pokolenie za bardzo pogrążyło się w konsumpcji, za mało
przestrzeni pozostawiając na prawdziwe życie.
Komentarze
Prześlij komentarz