
SIRI HUSTVEDT, „LATO BEZ MĘŻCZYZN”,
WARSZAWA 2014
Niestety
dzisiaj niepochlebna recenzja znajdzie się na moim blogu. Przeczytałam tę
książkę tylko dlatego, że byłam w podróży i nie miałam nic innego do czytania.
Okładka w bibliotece zachęciła mnie bardzo – „Zabawna, poruszająca i
błyskotliwa(…)”. Niestety nie pośmiałam się, a wręcz przeciwnie – byłam
zniesmaczona. Spodziewałam się w miarę lekkiej historii (na co wskazywała
między innymi grubość książki i projekt okładki, który nasuwał skojarzenie z
leniwym i powolnym odpoczynkiem na łonie przyrody). Niestety wielkie było moje
rozczarowanie.
Główna
bohaterka Mia zostaje porzucona przez męża, który odchodzi do młodszej kobiety.
Przekreśla 30 lat małżeństwa i po prostu ją zostawia. Mia musi jakoś poskładać
swój wewnętrzny świat, który po zdradzie runął jak domek z kart. Powraca w
rodzinne strony, do małego miasteczka i tam prowadzi wakacyjny fakultet z
poezji i pisania. Jej słuchaczkami i uczestniczkami warsztatów jest grupka
nastolatek, które okazują zagubione i pełne sprzeczności. Mia jednak potrafi
niekorzystną sytuację wykorzystać, by pozwolić swoim podopiecznym na lepsze
poznanie własnej osobowości.
Książce
wyraźnie brak celu. Została napisana, jakby Autorka w ogóle nie zdawała sobie
sprawy, gdzie chce dotrzeć i niestety da się to wyczuć od razu. Jest słaba,
nudna i właściwie niemal nic nie wnosi w życie czytelnika.
2/ 10.
Komentarze
Prześlij komentarz