
Kochani!
Wraz
z moją siostrą postanowiłyśmy zorganizować babski wyjazd. Padło na Pragę, ze względu
na atrakcyjność cenową, piękno miasta i bezpieczeństwo. Przygotowania
zaczęłyśmy w marcu (rezerwacja noclegu), a później skupiłyśmy się na
znalezieniu dojazdu. Ogólnie mimo bogatej bazy noclegowej już dwa miesiące
wcześniej najtańsze noclegi były w większości pozajmowane. Wynika to z faktu,
że Praga cieszy się dużym zainteresowaniem turystów. Nie bez powodu – to naprawdę
atrakcyjne miasto. Niestety z racji natłoku obowiązków dopiero przed samym
wyjazdem zaczęłam czytać w Internecie o atrakcjach wartych uwagi i wskazówkach
dla podróżujących. Nie zdążyłam nawet zajrzeć do żadnego książkowego
przewodnika. Ale mimo to namierzyłyśmy z łatwością miejsca warte uwagi.
Przydatne wskazówki:
Trzeba
bardzo uważać na złodziei (kieszonkowców). Z powodu dużego tłoku w najpopularniejszych
miejscach trzeba torebki trzymać blisko siebie. Najbardziej niekomfortowo
czułam się na Moście Karola, gdzie wcześnie rano, albo po godzinie 20 zaczyna
robić się trochę luźniej.
Jeśli
planujecie zwiedzać muzea i inne zabytki to myślę, że warto skorzystać z Praque
Card. Cena jest jednak dość wysoka. My z tego nie korzystałyśmy po pierwsze z
racji oszczędności, po drugie w Pradze można zobaczyć tak wiele cudownych
miejsc zupełnie za darmo (nawet gdzieś w Internecie przeczytałam zdanie, że
Praga to jedno wielkie muzeum na świeżym powietrzu). A po trzecie miałyśmy
zwyczajnie za mało czasu. Trzy dni nie wystarczyły nam, żeby dokładnie zobaczyć
Stare Miasto.
Co zabrałyśmy ze sobą?
Bagaż
starałyśmy się ograniczyć do minimum, ponieważ wiedziałyśmy, że akademik musimy
opuścić o 10, a transport do domu miałyśmy dopiero późnym popołudniem, więc
czekało nas chodzenie z całym dobytkiem. Z tego względu wzięłyśmy zwykłe
plecaki. Podzieliłyśmy się bagażem w sposób – ja biorę coś do mycia włosów,
Marta coś do mycia ciała, itp., itd. Wzięłyśmy ze sobą małe ręczniki (na
następny wyjazd muszę zakupić ręcznik turystyczny, który zajmuje malutko
miejsca, ale jest duży), scyzoryk do przekrojenia bułek, nóż i papierowe tacki
do jedzenia( śniadania i kolacje starałyśmy się jeść we własnym zakresie). W
pokoju były szklanki, ale nie było czajnika, więc pożyczyłyśmy go od jakiejś
studentki z sąsiadującego pokoju. Wiadomo do tego ubrania na zmianę, kosmetyki,
aparat itp.
Dojazd:
Moja
siostra jechała z Warszawy, więc miała do wyboru kilka opcji. Po pierwsze
bezpośredni pociąg. Po drugie samolot. Po trzecie autokary rożnych przewoźników.
Marta wybrała Ecolines, ze względu na przystępną cenę 137 zł w dwie strony oraz
w miarę normalne godziny odjazdu. Ja jechałam ze Szczecina i tu sytuacja
znacznie się skoml pikowała, ponieważ ze Szczecina nie ma dogodnego połączenia
z Praga. Koleżanka proponował mi udać się do Berlina i stamtąd do Pragi, ale
ostatecznie nie skorzystałam z tej opcji. Wybrałam Polskiego Busa z Poznania,
głównie ze względu na najniższą cenę 151 zł w obie strony. Jednakże gdybym
wcześniej zdecydowała się na zakup biletu byłoby nieco taniej. Nie wiem jak w
sezonie wiosennym, ale od znajomych dostałam informację, że jesienią bilet
Poznań Praga w Polskim Busie można było kupić za 35 zł. Niestety niska cena
biletu szła w parze z niedogodnymi godzinami odjazdu. Ze względu na to, żeby
być mniej więcej w podobnych godzinach w Pradze jak moja siostra musiała jechać
połączeniem o 4.50. Wymagało to nocowania w Poznaniu. Na szczęście poratowała
mnie koleżanka (Olga dziękuję jeszcze raz ) i nie musiałam tracić kolejnych pieniędzy
na nocleg. Do Poznania udałam się pociągiem IC w cenie 20 zł w jedną stronę
(bilet studencki).
Nocleg:
Nocleg
zabukowałyśmy za pośrednictwem serwisu wirtualnapraga.pl. Nocowałyśmy dwie noce
w Akademiku Bubenec na ulicy Terronskiej 1023/28. Nocleg kosztował nas 262
korony za noc/ za osobę. Przy rezerwacji płaciłyśmy zaliczkę 32 zł, a po
przyjeździe musiałyśmy dopłacić jeszcze 840 koron. Pokój był dwuosobowy (co
uważam za ogromny plus, ponieważ podobne, a nawet wyższe ceny obowiązywały w
hostelach za łóżko w pokoju wieloosobowym). Tutaj miałyśmy komfort, że zamykamy
swoje rzeczy na klucz i nic im się nie zadzieje, kiedy my będziemy zwiedzać. Minusem
była ogólnodostępna łazienka na korytarzu (jednakże w każdą podróż, nawet do
lepszego hotelu zabieram klapki pod prysznic). Pokój w środku był dość
sfatygowany, ale pościel była czyta i pachnąca, więc nie mam żadnych
zastrzeżeń. Na studencki budżet – idealna miejscówka.
Komunikacja miejska w Pradze:
Ceny
komunikacji sprawdziłam w Internecie przed odjazdem i muszę powiedzieć, że
nieco mnie zaskoczyły. Bilet półgodzinny to wydatek 24 koron, dobowy 110 koron,
a trzydniowy 310 koron. Pierwszego dnia zdecydowałyśmy się na zakup biletu
półgodzinnego, żeby dojechać do akademika. Następnie po południu zwiedzałyśmy
na pieszo. A następnego dnia również rozpoczęłyśmy zwiedzanie na pieszo, a
około godziny 16.00 skasowałyśmy bilet dobowy, aby wrócić do akademika i żeby następnego
dnia również korzystać z tego biletu i dostać się w okolice dworca, bez
konieczności kolejnych wydatków. Powiem, że opcja ta super się sprawdziła.
Praga nie jest aż taka duża, i choć nasz akademik położony był dość daleko od
dworca, to do Ogrodów Królewskich miałyśmy może półgodziny spacerem.
Co mnie zaskoczyło?
Naprawdę
nie spodziewałam się wojska na ulicach miasta. Przy wejściu do kompleksu zamkowego
stały bramki z wykrywaczem metalu i przeszukiwano nam torebki ( choć my
miałyśmy naprawdę malutkie torebki na ramię, więc policjant jedynie zajrzał). Ale
osoby z plecakami były dokładniej sprawdzane. Dodatkowo wokół kompleksu
zamkowego, w której znajduje się siedziba prezydenta Czech było sporo wojska,
również z długą bronią. Ale to nie wszystko. W niedzielę idą już w kierunku
dworca, w miejscu znacznie oddalonym od największych zabytków, blisko Praha
Florenc napotkałyśmy grupkę żołnierzy wraz z policjantem. Przynajmniej dwóch
żołnierzy było uzbrojonych w długą broń. Nie mogę powiedzieć, że czułam się w
Pradze zagrożona, ale jednak mimo wszystko było mi nieswojo.
Inną
rzeczą, której się nie spodziewałam była antyimigrancka demonstracja, która
przeszła Mostem Karola i Małą Straną. Hałaśliwy tłum wykrzykujący hasła „No
Muslim!” przechodzący obok czarnoskórych turystów – zdecydowanie średnio to
wyglądało. Praga cieszy się dużym zainteresowaniem turystów z całego świata –
Hindusi, Japończycy i inne nacje były widoczne niemal w każdym miejscu, ale nie
sądzę, by takie wydarzenia sprzyjały rozwojowi turystyki…
Pogoda:
Połowa
maja wydaje się odpowiednim czasem na zwiedzanie. Nie jest już zimno, ale nie
jest też zbyt gorąco. Temperatura w Pradze była bardzo przyjemna, ale
praktycznie cały pobyt towarzyszył nam wiaterek, więc przydatne okazały się
wszelkie narzutki. Natomiast w niedzielę zrobiło się zdecydowanie chłodno
(około 11 °C) i kropił deszcz. Przydały się wtedy lekkie kurtki, które
wzięłyśmy ze sobą. Czas ten przeznaczyłyśmy na zwiedzanie kawiarni J.
Jedzenie:
Jak
już wspominałam starałyśmy się śniadania i kolacje spożywać w akademiku, ale
nie była to wcale jakaś wielka oszczędność. Jeśli ktoś je dużo, zdecydowanie
powinien powiększyć swój budżet na wyjazd. Chleb kosztuje od 18 do 24 koron,
najtańsza woda prawie 9 koron (w innych sklepach widziałyśmy ją nawet za 17
koron), jakiś pasztet około 24 kc, dżem 29 kc. Jedzenie w knajpach, coż… Ceny
bardzo zróżnicowane. Pierwszego dnia zamówiłyśmy zupę z zielonego groszku w
Bistro nieco oddalonym od dworca. Nie była najtańsza, ani najlepsza, ale za to
miejsce bardzo ładne. Kosztowała 79 kc. Do tego w pizzerii zamówiłyśmy margarithę
za 99 kc. Drugiego dnia zjadłyśmy zupę czosnkową (tradycyjne czeskie danie),
która kosztowała około 45 kc oraz znowu w innym miejscu makaron penne z
kurczakiem (porcja była tak ogromna, że nie byłam w stanie jej dojeść) i
kosztowała około 130 kc. W ostatni dzień mogłyśmy bardziej zaszaleć, ponieważ
zostały nam jeszcze fundusze i spędziłyśmy miły czas w kawiarni objadając się
deserami i ślicznymi kanapeczkami oraz pijąc kawę. A na obiad zupełnie
przypadkiem zawitałyśmy do restauracji Stara Praga, która jest z tych nieco
bardziej ekskluzywnych i zjadłyśmy tam, no zgadnijcie… Zupę gulaszową w cenie
chyba 69 kc ;). Była naprawdę pyszna w odróżnieniu od zupy czosnkowej, której
nie polecam na pusty żołądek. Potwornie ostra i w sumie niezbyt smaczna…
Podobno w Pradze trzeba uważać na nieuczciwych kelnerów, którzy doliczają do
rachunku dodatkowy napiwek. Nas to nie spotkało J. Do tego
codziennie relaksowałyśmy się w kawiarniach, codziennie w innym miejscu. Koszt
kawy/ gorącej czekolady to około 40 – 60 kc. Może się wydawać, że wydawałyśmy
niewiele, ale fakt jest taki, że unikałyśmy drogich miejsc np. nad Wełtawą albo
przy Moście Karola. Jeśli chcecie zjeść porządnie w Pradze, musicie nastawić
się na koszt około 150 kc za danie, a w typowo turystycznych miejscach za około
300 kc ( 1 kc to około 17 gr). My pojechałyśmy tam z założeniem, że chcemy
sporo zobaczyć i miło spędzać czas relaksując się w ślicznych kawiarniach i nie
zależało nam na drogich obiadach, ale każdy ma inne potrzeby. Miałyśmy również
ograniczony budżet, więc chciałyśmy oszczędzić na dwóch najważniejszych kwestiach
– noclegu i jedzeniu.
Zupa czosnkowa - tradycyjne czeskie danie |
Zupa z groszku |
Czeski Kaufland (bawi mnie słowo zmrzlinu, co jak się domyślam oznacza mrożonki) |
Podsumowanie:
Wyjazd
uznałyśmy za niezwykle udany. Nasz budżet się domknął, ludzie byli pomocni i
przyjaźnie nastawieni. Pogoda w miarę dopisała, a Praga okazała się równie
urocza jak na zdjęciach J
Pierwszy
raz organizowałyśmy wyjazd za granicę od a do z załatwiając wszystko
samodzielnie. I jesteśmy z siebie naprawdę dumne J. A czas
spędzony z siostrą – bezcenny! <3
Jeśli
jesteście zainteresowani dokładną kwotą, którą przeznaczyłyśmy na wyjazd - piszcie w komentarzach.
W kolejnym poście napiszę Wam o zabytkach Pragi :)
Komentarze
Prześlij komentarz