Przejdź do głównej zawartości

Signe Johansen, „Hygge. Na szczęście”,

Źródło grafiki

SIGNE JOHANSEN, „HYGGE. NA SZCZĘŚCIE”, WARSZAWA 2017

Kochani J

Jak mija Wam czerwiec? Ja na początku miesiąca troszkę naładowałam baterie – mogliście obserwować na Instagramie, co się u mnie działo. Kontakt z przyrodą jest dla mnie niezastąpiony, a słoneczne promyki dodały mi mnóstwo energii. Mam nadzieję, że i Wam pogoda dopisała i znaleźliście chwilkę na relaks J

Zapraszam Was do przeczytania recenzji książki „Hygge. Na szczęście” Signe Johansen.

Kim jest Autorka?

Signe Johansen zawodowo zajmuje się gotowaniem, jest autorką książek kulinarnych. Autorka prowadzi również urocze konto na Instagramie. Dzieli się swoim codziennym życiem, zdjęciami przyrody oraz potrawami, które tworzy.

O czym jest ta książka?

To pierwsza książka o sławnym hygge, pojęciu wylansowanym przez Skandynawów. Można powiedzieć, że stało się to pewnego rodzaju modą.

Hygge oznacza przytulność, radość życia, poczucie spełnienia wynikające z małych drobiazgów. Zadbanie o to, by jak najwygodniej urządzić swój dom.

Niestety książka jest bardzo ogólnikowa, zawiera dużo powtórzeń. Zachwalanie powrotu do natury, dostosowywanie się do pór roku, maksymalne czerpanie z darów natury. Autorka ubolewa, że mieszkańcy miast są mocno ograniczeni w tym zakresie. Trudno się z tym nie zgodzić… Jednakże mam wrażenie, że większość ludzi (przynajmniej w Polsce) niezbyt się tym przejmuje. Oczywiście są wielbiciele natury, którzy w wolne dni pójdą/pojadą chociażby do parku. Nie brakuje jednak takich, którzy szturmują galerie handlowe od rana do wieczora, nie tylko w weekendy, ale w każdy piękny, słoneczny dzień. Niejednokrotnie widziałam w centrum handlowym zmęczone dzieci, płaczące, że chcą do domu, a rodzice oglądają kolejną bluzkę, okulary itp. itd. Zapychają dziecko lodami, żeby na chwilę się uspokoiło i pozwoliło im dokończyć „bardzo ważne sprawy”. Nie mam prawa oczywiście nikogo oceniać, ale patrząc na to regularnie (pracuję w centrum handlowym) czasem zwyczajnie szkoda mi tych dzieci. Rodzice chcą im kupić najdroższą zabawkę, ale często nie wyjdą z nimi na spacer. Zabiorą do kina, ale już nie porozmawiają o filmie… To tyle z moich refleksji, które nasunęły się pod wpływem lektury…

„Hygge. Na szczęście” nie jest książką z najwyższej półki – napisana w niezbyt przemyślany sposób, wzbogacona przepisami, raczej kłopotliwymi do zrealizowania, ale jednak trochę zmusza do refleksji i zastanowienia.

W rozdziale pierwszym przeczytamy o porach roku i ich wpływie na życie człowieka, w rozdziale drugim Autorka zachwala aktywności sportowe, w rozdziale trzecim wspomina o pięknie samodzielnego tworzenia.  Rozdział czwarty i piąty są o kulinarnym aspekcie hygge. Autorka załącza całą gamę przepisów zarówno na słodkie przekąski, jak również dania obiadowe. W kolejnych rozdziałach zamieszczone zostały przepisy na drinki i napoje oraz wskazówki dotyczące urządzania domu.

Najbardziej byłam zainteresowana ostatnim rozdziałem, ale niestety był tak samo krótki i ogólnikowy jak pozostałe. Na temat przytulnego urządzania domu nie dowiedziałam się nic ponadto, co już wiem. Zieleń, czyste wnętrza, brak rupieci. Oczywistości, z których każdy zdaje sobie sprawę. Według mnie Autorka powinna się trochę bardziej wysilić.

Podsumowanie:

Nie wiem, czy inne książki o hygge są napisane w podobnym stylu, ale jeśli tak to można je traktować raczej jako formę nieskomplikowanego relaksu, niż źródło inspiracji. Książka zawiera dużo oczywistości, podkreślanych co kilka stron. Przepisy dla mnie okazały się mało użyteczne, choć może znajdziecie tam coś dla siebie.

Jeśli szukacie ambitnej lektury na dzisiejszy wieczór, raczej sięgnijcie po coś innego J


„Jeśli masz więcej szczęścia od innych, lepiej zbuduj dłuższy stół niż wyższy płot” Anonim




PS Wkrótce recenzja biografii Coco Chanel!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Lato bez mężczyzn”

SIRI HUSTVEDT, „LATO BEZ MĘŻCZYZN”, WARSZAWA 2014 Niestety dzisiaj niepochlebna recenzja znajdzie się na moim blogu. Przeczytałam tę książkę tylko dlatego, że byłam w podróży i nie miałam nic innego do czytania. Okładka w bibliotece zachęciła mnie bardzo – „Zabawna, poruszająca i błyskotliwa(…)”. Niestety nie pośmiałam się, a wręcz przeciwnie – byłam zniesmaczona. Spodziewałam się w miarę lekkiej historii (na co wskazywała między innymi grubość książki i projekt okładki, który nasuwał skojarzenie z leniwym i powolnym odpoczynkiem na łonie przyrody). Niestety wielkie było moje rozczarowanie. Główna bohaterka Mia zostaje porzucona przez męża, który odchodzi do młodszej kobiety. Przekreśla 30 lat małżeństwa i po prostu ją zostawia. Mia musi jakoś poskładać swój wewnętrzny świat, który po zdradzie runął jak domek z kart. Powraca w rodzinne strony, do małego miasteczka i tam prowadzi wakacyjny fakultet z poezji i pisania. Jej słuchaczkami i uczestniczkami warsztatów jest grupka...

Jacek Antczak, „Reporterka. Rozmowy z Hanną Krall”, Warszawa 2015

Jacek Antczak, „Reporterka. Rozmowy z Hanną Krall”, Warszawa 2015 Ta książka to niesamowita historia wspaniałej, wielokrotnie nagradzanej pisarki i dziennikarki. Zebrane z różnych źródeł wywiady, rozmowy, cytaty, urywki – to wszystko tworzy spójny i bogaty obraz. Każdy reporter ma swój własny warsztat, system pokazywania prawdy. Hanna Krall zawsze starała skupić się na historii jednej osoby, dokładnie ją opisać i jej emocje, a przez to pokazać całość wydarzeń, kontekst. W książce jest odniesienie od innego mistrza reportażu – Ryszarda Kapuścińskiego, który ma całkowicie odmienny styl   skupia się na procesach, na ukazaniu problemu w dużej skali. Jednakże Hanna Krall poprzez swoje skupienie na konkretnych bohaterach również w doskonały sposób potrafi dotrzeć do Czytelnika, zachęcić go do refleksji, zastanowienia nad tym, w jaki sposób by postąpił w podobnej sytuacji… Cytaty: „- Mówi się, że po terrorystycznym ataku 11 września 2001 świat stał się inny niż dot...

Wpis gościnny - Marta o "Karuzeli z Madonnami"

RACZEK TOMASZ, „KARUZELA Z MADONNAMI”, WARSZAWA 2003,           Po raz kolejny prezentuję Wam na blogu recenzję Marty. Tym razem nie jest to książka historyczna. Marta recenzuje zbiór wywiadów/ historii/krótkich opowieści znanego dziennikarza. Zapraszam do lektury J . O czym jest ta książka? Zastanawiałam się  skąd w życiu Pana Tomasza Raczka aż 57 kobiet i jakie role w nim odegrały? Jak znalazł każdej z nich należną jej przestrzeń? To 57 portretów wybitnych kobiet ze świata kultury, które swoją charyzmą potrafiły w nim zaistnieć. Należą do nich aktorki, dziennikarki, piosenkarki… Bardzo podoba mi się sposób ich kreacji. Umiejętność zadawania pytań, prowadzenie rozmowy lub tworzenie intrygującego portretu (nawet bez niej), stanowią plastyczny materiał dla czytelniczej wyobraźni. Doceniam w tych wywiadach możliwość poznania tych kobiet od strony zarówno zawodowej jak i prywatnej. Mam na myśli ich refleksje na różn...